1983 - 1988 Radio "Solidarność"

Chociaż wraz z wprowadzeniem stanu wojennego radio lubelskie stało się nieme, to do wejścia „na antenę” przygotowywał się już Świdnik. Kiedy załoga tamtejszej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego rozpoczęła strajk okupacyjny i powołała Zakładowy Komitet Strajkowy, Henryk Gontarz, ślusarz z WSK, myślał o małym nadajniku radiowym, twórcy radia Solidarność: H. Gontarz, I. Haczewski, A. Bondosdzięki któremu można by było przerwać izolację komunikacyjną strajkujących. Na realizację tego pomysłu czekał jednak jeszcze półtora roku. W tym czasie Ireneusz Haczewski, elektronik z Lublina, skonstruował mininadajnik ultrakrótkofalowy, sfabrykowany na bazie monofonicznego magnetofonu kasetowego B- 113 wytwarzanego przez lubartowską „Unitrę”. Ten niewielki „sprzęt radiowy”, którego moc nie przekraczała 6 watów, ochrzczono żartobliwie „kapralem”. Trzecim współtwórcą konspiracyjnej „rozgłośni” został ślusarz i spiker radiowęzła w WSK- Alfred Bondos.

29 kwietnia 1983 świdniczanie po raz pierwszy usłyszeli fragment melodii z filmu „Kurier carski” oraz zapowiedź: „Solidarność” Świdnik na antenie. Na falach eteru witamy i pozdrawiamy mieszkańców naszego miasta. Prosimy odbiorniki włączać codziennie na UKF w paśmie 65,5 do 66 MHz. Premierową audycję nadano w związku ze zbliżającym się świętem 1 Maja. NSZZ „Solidarność” wzywała społeczeństwo do bojkotu wszelkich imprez organizowanych tego dnia przez władze partyjno- rządowe oraz do wzięcia udziału w mszy świętej odprawianej w intencji ludzi pracy. Tekst przeplatany „Murami” Jacka Kaczmarskiego został zgrany na kasetę przez Alfreda Bondosa z pomocą kilku osób zaangażowanych w konspirację związkową. By zachować bezpieczeństwo „spiskowców” często zmieniano głosy spikerów oraz miejsca nagrań (najczęściej nadawano z mieszkań, ale zdarzały się także emisja plenerowe). Dzięki temu w ciągu 5 lat swojej działalności Radio „Solidarność” zaistniało w eterze 43 razy, a miało jedynie dwie wpadki.

Ryzyko, jakie brali na siebie wszyscy uczestnicy tego „radiowego spisku”, równoważyła satysfakcja z efektów pracy: Żaden biuletyn, żadne ulotki nie robiły takiego echa jak „Radio Solidarność”. Po każdej audycji w Świdniku huczało. Ludzie mówili- Solidarność żyje! – wspominał Henryk Gontarz. Antyreżimowe treści przekazywane w tak imponującej formie dodawały otuchy tej milczącej części społeczeństwa. „Radiowe podziemie” aktywne było także w Łęcznej, Puławach i Poniatowej.

Niespodzianką dla twórców, jak i odbiorców świdnickiego radia, było jego zaistnienie w… telewizji! Zakres, na jakim nadawano wówczas II Program TVP, pokrywał się niemal idealnie z zakresem nadawczym „kaprala”. Po dostrojeniu częstotliwości słabsza, ale bliższa fala radiowa zastępowała w domach świdniczan tę telewizyjną. Taki zabieg był możliwy dzięki ulepszonemu francuskiemu magnetofonowi, którego moc pan Haczewski zwiększył aż do 62 watów. Kiedy 14 lutego 1984 roku program II TVP transmitował z Moskwy pogrzeb sekretarza generalnego KC KPZR Jurija W. Andropowa, przemawiający akurat na ekranie K. U. Czernienko zaczął po polsku piętnować styczniowe represje władz wobec działaczy świdnickiej „Solidarności”! Dzięki tej błyskotliwej, trzyminutowej operacji, powiększyło się nie tylko grono słuchaczy radia solidarnościowego, ale i wzrosła wściekłość aparatu partyjnego i SB. Wówczas to Henryk Gontarz i Ireneusz Haczewski „dołączyli” do już wcześniej aresztowanego Alfreda Bondosa. Niemniej po dwóch dniach od aresztowań mieszkańcy Świdnika ponownie usłyszeli: Tu Radio „Solidarność” w wersji telewizyjnej. Nadajemy… I tak nadawano aż do sierpnia 1988 roku.