Powrót do studni Na antenie do Polskiego Radia
Na godzinę przed formalnym wprowadzenim stanu wojennego zamilkły telefony. Wieczorem 12 grudnia do drzwi ludzi, których uznano za wrogów systemu zacząłi pukać milicjanci i funkcjonariusze SB. Na listach do internowania znajdowało się kilka tysięcy nazwisk opozyjonistów z "Solidarności", ale też przedstawiceli odsuniętych władz państwa sprzed stanu wojennego. Do miejsc odosobnienia trafiło, na co najmniej kilka miesięcy, ponad 3 tysiące osób. Stan wojenny oznaczał ostre ograniczenia swobód obywatelskich. Wprowadzono godzinę milicyjną. Zakazano zgromadzeń, strajków i demonstracji, ale też ograniczono możliwść poruszania się. Na wyjazd poza miejsce zamieszkania trzeba było mieć specjalne zezwolenie władz. Był obowiązek meldowania się w ciągu 12 godzin po przybyciu, nawet gdy chodziło na przykład o wyjazd na uroczystości rodzinne. Wprowadzono cenzurę i kontrolę korespondencji. Rozmowy telefoniczne mogły być podsłuchiwane praktycznie bez żadnych ograniczeń.
Przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, delegalizacji Solidarności i internowaniu jej przywódców już 13 grudnia protestowało około 200 fabryk, kopalni, zakładów zbrojeniowych i innych. Przy użyciu czołgów, helikopterów, oddziałów wojska i ZOMO spacyfikowano ponad 40 strategicznych zakładów, w których protestowali robotnicy.

Jednym ze spacyfikowanych zakładow był WSK Świdnik, fabryka sprzętu lotniczego na lubelszczyznie. W dniu wybuchu stanu wojennego - choć była niedziela - do pracy przyszło kilka tysięcy robotników, aby bronić zakładu. Przez trzy dni trwała próba sił pomiędzy zakładowym i regionalnym komitetem protestacyjnym, a władzami. Pierwszego dnia negocjowano - ale robotnicy nie zakończyli protestu. Nastęnego dnia pod bramami zakładu pojawiły czołgi i samochody wojskowe. Jednak tego dnia jeszcze nie było ataku. Nastąpił on dopiero trzeciej nocy stanu wojennego - z 15 na 16 grudnia. Czołgi sforsowały ogrodzenia, którymi weszły odziały ZOMO. Użyły one gazów łzawiących, petard, strzelano z broni maszynowej, były też wystrzały z czołgów. Wiekszośc Protestujących ciężko pobito, jednak podczas pacyfikacji WSK Świdnik nikt nie zginął.

Natomiast w kopalni "Wujek" 16 grudnia od strzałów ZOMO życie straciło 9 górników.
Historycy szacują, że w wyniku wprowdzenia stanu wojennego życie straciło około 100 osób. Tysiące ludzi było represjonowanych. Internowano ponad trzy tysiące osób, a czasowo pozbawiono wolności ponad 10 tysięcy.

Dlaczego użyto wojska do tłumienia robotniczych protestów, które wybuchły w dniu ogłoszenia stanu wojennego?

Jakie były postulaty strajkujących (o co chodziło wielu tysiącom protestujących robotników)

Czy ofiary śmiertelne stanu wojennego wynikały z rachuby władz, czy liczono się z tym, że przy zaprowadzaniu nowych porządków ogłoszonych przez przewodniczącego Wojskowej Rady Ocelania Narodowego zginą niewinni ludzie?

Historycy badali wiele dokumentów - wysłuchali róznych relacji - ale nie są zgodni w odpowiedzi na te pytania.

• o proteście robotników i pacyfikacji WSK Świdnik - Małgorzata Choma-Jusińska z IPN w Lublinie

• o okolicznościach, które doprowadziły do użycia broni przeciwko prostestującym ludziom - historyk Biura Edukacji Publiczje IPN Grzegorz Majchrzak