Logo - TVP INFO
Mój Papież JP II

„Jego uścisk dłoni trwa wiecznie”

Autor: ap, kf
16:01 | 08.04.2011
Ireneusz Haczewski korespondent Radia Wolna Europa spotkaniu z Ojcem Świętym i jego dobrej energii przekazanej podczas uścisku dłoni zawdzięcza wiele sukcesów w pracy konspiracyjnej. – Agenci zaczęli omijać mnie od tej pory dużym łukiem, poprzestając na ciągłej obserwacji z oddali. Jakby dookoła mnie istniała jakaś niewidoczna ochronna bariera – napisał w liście do tvp.info.
Ireneusz Haczewski i Jan Paweł II (fot. Twoje Info/Ireneusz Haczewski)
Pan Ireneusz Haczewski spotkał się z Janem Pawłem II we Włoszech. Oto jego historia:

W czarnej scenerii stanu wojennego (który trwał przecież z niesłabnącą mocą, pomimo formalnego odwołania), podziemne władze „Solidarności” regionu powierzyły mi zaszczytną, lecz ekstremalnie niebezpieczną misję nawiązania, przerwanego w dniu 13 grudnia 1981 roku, kontaktu ze związkami zawodowymi Włoch. Miałem spróbować przedostać się samotnie do Italii, odnowić kontakty z C.I.S.L. regionu Marche, nawiązać kontakty z pozostałymi – C.G.I.L., U.I.L, prowadzić negocjacje w sprawie pomocy z ich strony dla naszej walki podziemnej w kraju, a jeśli to będzie możliwe – podpisać także, w imieniu Regionu Środkowowschodniego NSZZ Solidarność, stosowne porozumienie.

Zadanie wydawało się niewykonalne, gdyż byłem już znanym służbie bezpieczeństwa opozycjonistą. Miałem już także „na koncie” półroczny pobyt w areszcie jako podejrzany o stworzenie konspiracyjnej sieci Radia Solidarność. Logiczny brak szans na powodzenie misji nie był jednak powodem wystarczającym do jej zaniechania. Podejmowanie wysokiego ryzyka było przecież wtedy oczywistą codziennością.

– I tak, w 1987 roku znalazłem się „po drodze” w kaplicy papieskiej, gdzie zorganizowano mi niespodziewane dla mnie spotkanie z samym Janem Pawłem II.

– Krótka chwila „rozmowy”, szeptanej wprost do ucha, serdeczny uścisk dłoni, dla mnie trwający wiecznie. Ten uścisk trwa nadal w mojej pamięci, pomimo upływu ponad 23 lat.

– Słyszałem – już później – określenie Lecha Wałęsy o „ładowaniu akumulatorów”. Tak, to bardzo proste lecz wyjątkowo trafne określenie. Wtedy, w tym momencie, poczułem tak wielki, kolosalny wręcz przypływ energii z Jego dłoni, że zarówno włoska misja, jak i cała moja późniejsza praca konspiracyjna, były od tej pory pasmem niewyobrażalnych sukcesów. Podejmowałem od tej pory ryzyko w stopniu nieprawdopodobnym. Poza dalszą rozbudową sieci radiowej „Radio Solidarność Lubelszczyzna”, poza prowadzeniem stałej dokumentacji filmowej, tworzeniem regionalnego kwartalnika video, prowadzeniem nasłuchu radiostacji operacyjnych bezpieki, podjąłem też jawną pracę stałego krajowego korespondenta, znienawidzonej przez reżim, Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. To nie sporadyczne informacje, a setki korespondencji, obecnych na antenach RWE łącznie przez ponad 50 godzin. Wydawało się oczywiste, że nadając własnym głosem codzienne relacje z kraju i przedstawiając się własnym nazwiskiem, w tamtej sytuacji, podpisuję sam na siebie wyrok śmierci.

– Ku mojemu zdumieniu nic takiego się jednak nie stało. Co dziwne, agenci zaczęli omijać mnie od tej pory dużym łukiem, poprzestając na ciągłej obserwacji z oddali. Jakby dookoła mnie istniała jakaś niewidoczna ochronna bariera. A gdy minęło 19 miesięcy, wygraliśmy niepodległość. Jaki był w tym udział tego wielkiego Polaka? Na własnym przykładzie twierdzę, że ogromny. Nie jestem typem podatnym na mistyczne pojmowanie świata, przeciwnie - kieruję się w życiu głównie rozumem i ciągłą obserwacją i analizą otaczającego świata i zjawisk. Jestem jednak głęboko przekonany, że JP II wymykał się racjonalnemu pojmowaniu świata. To był człowiek niezwykły. Poczułem to przez ten elektryzujący uścisk Jego dłoni i przez to, co nastąpiło w moim życiu później.


Ireneusz Haczewski